czwartek

Diodowy George Michael - relacja z koncertu w Warszawie



Jest 2:00
i właśnie dotarłem do domu z koncertu Georga Michaela, który odbył sie na Warszawskim Służewcu. O tym jak i co zaśpiewał dowiecie się z innych blogów lub wiadomości RadiaZet ja skoncentruje się na DIODOWEJ SCENOGRAFII, która była dominującym elementem całej sceny.


Główny ekran to gigantyczny "język" zrobiony ze specjalnych pasków diodowych. Żeby było ciekawej ekran schodził od samego dachu sceny niemal na murawę, wygięty w dwóch miejscach w łuk. A żeby tego było mało to nasz George chodził z całym zespołem po tym ekranie. Środkowa część ekranu była rozsuwana na boki co tworzyło swoiste wrota, przez które artysta się pojawiał i znikał wraz z pompowanymi w błyskawicznym tempie gigantycznymi maskotkami.


Dwa kolejne ekrany
o wymiarach mniej więcej 4x6m wisiały wewnątrz sceny i pokazywały praktycznie non stop wokalistę. I kolejna dwie "diody" zawisły na zewnętrznych skrzydłach sceny.

Wizualizacje, no cóż, to istny majstersztyk, choć "skromnie" stwierdzę, że potrafilibyśmy je zrobić na podobnym poziomie. Doskonale zaprojektowane i zsynchronizowane z muzyką i piosenkami. Realizatorzy obrazu, bo było ich kilku doskonale mieszali je na na wszystkich ekranach, na przemian z fragmentami filmów i obrazem na żywo z kamer. Super!

Przyznam, że to pierwszy koncert od wielu lat, na którym byłem czysto rozrywkowo, nie musiałem się martwić czy wszystko zadziała na czas tylko spokojnie podziwiać...no właśnie, ja tam bardziej podziwiałem telebimy niż samego artystę choć koncert był na rewelacyjnym poziomie a Mr.GM jest w sile wieku i potrafi dać czadu.


I na koniec mała konkluzja: Po tym koncercie dochodzę do wniosku, że światło, może iść powoli w zapomnienie. Wystarczą dwa spoty frontowe, dwa w kontrze, kilka ruchomych lampek - resztę załatwią telebimy i kurtyny diodowe wkomponowane w scenę a ciekawy sposób!

Pozdrawiam,RM